Darwin nie miał racji.

W każdym razie jego teoria o doborze naturalnym straciła ostatnio na aktualności, stwierdzam po naocznych i nausznych doświadczeniach z ostatnich dwóch dni.

Nie, żebym wcześniej nie miewał rozkmin tego typu, zwłaszcza po tym co zdarzyło się dwa tygodnie temu w Gdańsku, ale "ciszej nad tą trumną", więc sami rozumiecie, o tym ten wpis traktować nie będzie. To o czym będzie też raczej do lekkostrawnych spraw się nie zalicza, więc jeśli nie jesteście fanami czytania o rzeczach denerwujących, odpuśćcie sobie.

Jeśli zasię zdecydowaliście się zostać, zaparzywszy sobie uprzednio spory kufel melisy na uspokojenie, to lecimy.

Primo - AszDziennik. Czytam dla beki i poprawy sobie nastroju, w każdym razie do wczoraj, bo trafiłem na to.

Przeczytajcie i wnioski wyciągnijcie sobie sami.

Wiedziałem już wcześniej, że przemysł mięsny i ogólnie masowa produkcja żywności to jakieś kompletne barbarzyństwo, ale to przegięło pałę goryczy. Brak mi słów na jakikolwiek inny komentarz w temacie, po prostu.

--------------------------

Secundo - Brexit.
Jak zapewne wiecie (albo i nie) siedzę sobie na Wyspach i usiłuję nad wyraz marnie póki co zarobić hajsy na lepsze życie. Siłą rzeczy mam kontakt z miejscowymi, więc temat ich dość interesująco rozwijającego się spieprzania z Unii Europejskiej co jakiś czas w rozmowach wraca. Głównie w pracy, przy kawie albo na szlugu (między nami Polakami też, ale to z nieco innych powodów, więc o tym to może kiedy indziej).
Powiadam Wam, ciężka jest to próba, rozmawiać z coponiektórymi z nich na ten temat i zachować kamienną twarz.
No bo jak, kiedy kobieta w wieku zbliżonym do mojej mamy, znaczy ponad sześć dych, wypala mi że głosowała za wyjściem, ale tak po prawdzie to bez żadnej elementarnej wiedzy na co ten głos jej idzie? Ot, poszła, zakreśliła "yes" i włala. Zero refleksji, zero rozkmin. A kobieta życiowo dość mocno wyekspowana, nie jakieś smarkate podfruwajło, co to życia nie zna. To był szok numero uno, złagodzony co nieco kwestią, że się jej potem zreflektowało. Po czasie, ale jednak.
Złamało mnie mentalnie wpół wczorajsze poruszenie tematu z kolesiem w moim wieku, któren od niedawna piastuje chwalebny urząd teamlidera w miejscu mojego zatrudnienia.
Typ ogólnie spoko, serio. Pracowity, pomocny, zawsze do pogadania, byle nie o polityce, bo jakkolwiek widać, że ma zamiłowanie, to tezy dość radykalne tu odstawia.
Wyobraźcie sobie, że ów twierdzi iż Brexit to jest świetny przykład dla innych krajów i że Anglia w ten sposób pokazuje jak sobie radzić, kiedy na naszym kochanym, co nieco zatłoczonym kontynencie, zaczynamy mieć problem. Pomijam teorie o tym, że po Brexicie Anglia zamieni się nagle w kraj mlekiem i miodem płynący i powrócą dni dawnej imperialnej chwały, potęgi i splendoru, bo nagle wszyscy będą chcieli do nich przyjeżdżać, podpisywać umowy handlowe, funt się umocni, wszystko stanieje a lud miejscowy aktualnie zmagający się z plagą socjalnych benefitów i napływem niegodziwych imigrantów zabierających im miejsca pracy zbyt słabo opłacane albo niegodne dumy synów i córek Albionu, zakrzyknie gromko: "God save the Queen and Prime Minister!" i odbuduje własnymi ręcyma potęgę z czasów królowej Wiktorii.

Co? Że przesadzam? Jak już to formą, a nie treścią. Typ serio walił mi takie hasła na twarz, czaicie?

Znaczy ok, ja się nie znam na ekonomii, światowej gospodarce etc, jestem chłop prosty jednak i dość mało umny. Może i faktycznie jak wyjdą, to im się polepszy, diabli wiedzą. W końcu Anglia to nie Polska, nie?
Tylko że na moje kaprawe oko to kiedy pojawia się problem, wypadałoby go rozwiązać a nie typowo nie po angielsku z rozpierdolem zwiewać z imprezy, bo nagle zabrakło wina, a Jezusa nie ma pod ręką. I o ile ogólnie rozumiem zasady demokracji, oraz pozycję Brytanii na świecie, to spokojnie mogli powalczyć o to, co im nie pasuje w konstrukcji Stanów Zjednoczonych Europy. No bo nie czarujmy się, Unia idealna nie jest. No ale #Naprawiamy, tak? A nie dajemy w długą przy pierwszej sposobności.
Nie chwaląc się, ale zdziebko gościa zaorałem w dyskursie hashtagiem #MiećCiastkoIZjeśćCiastko, który to podsumowuje co ja i spora część obcokrajowców o tym całym bałaganie sądzi. Wiem, że i owszem, albowiem tematu od wczoraj nie ma. Null. Zero.

Nie, żebym miał coś do poglądów chłopaka, no bo wiecie, z opiniami jest jak z dupą - każdy ma swoją, tak? I może być, że on ma rację, a ja ze swoim prostackim podejściem nie mam, kto wie? Historia oceni. I nie wzmiankowałbym tu rozwlekle o całym wydarzeniu gdyby nie ten tekst o dawaniu przykładu innym krajom co czynić w sytuacji kryzysowej.
Waszej ocenie pozostawiam, czy robię z igły widły i czepiam się bez powodu.

----------------------------------------------------

Dobra, dwa z głowy. Zostało nam do opisania najcięższego kalibru zeschizowanie, z jakim zdarzyło mi się zetknąć. I tu, dla odmiany od poprzedniego, postaram się krótko i w miarę spokojnie, choć bogowie widzą, że krew mi się burzy i ledwo lapka utrzymuję na kolanach.

Dzisiaj mija siedemdziesiąta czwarta rocznica wyzwolenia przez Armię Czerwoną obozu masowej zagłady Auschwitz. Nie będę pisał, że nazistowskiego, bądźmy poważni, ja i Wy którzy to czytacie, ok?
Nie będę Was też raczył statystykami od kiedy, jak, ile, ani przypominał też dlaczego. Uważam Was, słowa te czytających, za ludzi inteligentnych i mądrych, więc nie będę się silił na oczywistości. Wszyscy chodziliście do szkoły. Wszyscy uczyliście się tego samego. Więc wiecie. Mniejsza o to, co uważacie. Wiecie i mniej lub bardziej pamiętacie, a jeśli nie to są książki, google czy co tam chcecie.

Mamy więc w Polsce naszej obchody rocznicowe, tak? Ano, mamy. To teraz siadajcie, lojalnie uprzedzam.
A teraz przeczytajcie to: http://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,24404379,piotr-rybak-i-narodowcy-przemaszerowali-pod-brame-auschwitz.html

Tak, dobrze widzicie. Narodowcy. Przewodzi im psychol z wyrokiem za spalenie na wrocławskim rynku kukły przedstawiającej osobę wyznania starozakonnego, że tak to ujmę. Idący z hasłami tyczącymi się tych ludzi. Głoszący tezy w tych ludzi uderzające. W tym miejscu. W. Tym. Miejscu.

Posiedźcie chwilę i spróbujcie ogarnąć powyższy akapit.

Przyznam się szczerze, ja próbuję od dobrych kilku godzin z pomocą J&D. Nie pomaga.

Tylko jedno pytanie ciśnie mi się na usta w związku z tym wszystkim - ewolucjo, gdzie popełniłaś błąd?

Komentarze

Popular Posts

This is not the Punisher you're looking for, albo recka drugiego sezonu.

This is not a show you are looking for, czyli "Punishera" recenzja nowego.