Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2017

A State Of Trance w Gliwicach, albo wielka sraczka w śląskiej dzielnicy.

Ano tak, słuchajcie. Osiem lat przerwy. A tu boom, w maju przyszłego roku Armin zwali się do Gliwic z całym swoim majdanem na ASOT 850. Jaracie się? Fajnie, ja nie. Raz, że nie lubię Gliwic i okolic, dwa że ceny zaporowe, trzy że nie znam line-upa i w ciemno hajsu wywalał nie będę. Poza tym nigdy nie byłem fanem ASOTa jako takiego. Nie wiem czemu w sumie. Armin dobre sety ciśnie, wiem bo na Trance Xplosion w Poznaniu parę lat temu, bodajże w 2006 roku dał taki popis, że mi skalp urwało razem z włosami na tyłku. Stary chyba jestem. I tu, widzicie, zaczyna się rozkmina. No bo tak - ja jestem zgred, zmieniło mi się podejście. Niestety organizatorom naszym kochanym ni cholery. Od czasów pierwszego Sensation White we Wrocku (byłem, pamiętam), polityka sprzedaży biletów i dostępu do nich via net jest do bólu ta sama - termin rzucenia puli oznacza totalną rozjebkę serwerów. Zawsze. Jeszcze jak pula biletów jest duża, to spoko, idzie się załapać. Znaczy wtedy się dało, a nety nie hulały tak

Hejt na hejterów, albo o tym czemu prędzej odwalę kitę niż wstąpię w jakikolwiek fandom aktywnie społecznie.

Wreszcie pokazali trailer nowych Star Wars.  Zajebiście, nie? Wygląda kozacko, na moje oko kroi się całkiem fajny film. Co ma z tym tytuł wspólnego, zapyta ktoś może? Ano to, że jeśli siedzisz w temacie, to pewnie masz posubskrybowane na portalu im. Marka Zuckerberga różnej maści oficjalne i nie strony około sagi orbitujące. Teraz kape wu? Zacność. Dla tych, co nie mają, bo na to nie wpadli żeby mieć, pospieszam rączo niczym Road Runner z wyjaśnieniem. Rozchodzi się o to, słuchajcie, że prędzej czy później traficie, z reguły samemu komentując, na kontrkomentarze innych fanów. Albo raczej fanóff. I z mety skoczy Wam ciśnienie, jeśli do Star Warsów macie stosunek na podobieństwo mojego albo nawet bardziej. Co tam się odimperialnia, to jest słuchajcie taka jazda że najczystszej próby Czarny Lotos z Zingary wysiada. Serio, taka mentalna promocyjna rozpierducha przedwigilijna w Lidlu. "Disney zabił SW", "Saga zaczyna przypominać bajkę dla dzieci" etc. Jak

"Nie" znaczy "nie", a nie "zróbmy sobie przerwę w kontaktach na miesiąc i zobaczymy".

Czegoś tu ni cholery nie rozumiem. Znaczy co jest z ludźmi niektórymi nie tak, słuchajcie?  Na pewno mieliście przypadki znajomości, które z początku fajne, z czasem się jebły malowniczo i z gromkim hukiem. Każdy takowe miewał. I na bank część z tych znajomości skończyliście wy, bo z takich czy innych względów nie odpowiadało wam to, jak się owe toczą. W moim robolskim mniemaniu wygląda temat tak, że jak coś kończymy, to kończymy. Na dobre. Bez powrotów, drugich szans i całego tego gówna, zwłaszcza jeśli znajomość była, delikatnie mówiąc, nie spełniającą wymogów ochrony środowiska. I co? I akurat, kurwa, dzisiaj kiedy od dwóch dni chodzę nakręcony jak bomba zegarowa i wściekły na wszystko, w momencie kiedy jakoś zaczęło to przygasać i pojawiła się szansa na to, że może jednak się uda pójść do wyra i nawet pospać przed jutrem... Boom, headshot. Odzywa się jedna taka. Jakiś miesiąc albo półtorej od momentu kiedy powiedziałem "adios". Sakramencko mnie zaświerzbiały palce żeb