Brace yourselves - Święto Murarzy is coming.
Ano właśnie. Dla mających problem z kalendarzem nadmieniam, że piszę te słowa ostatniego dnia miesiąca stycznia, a zabierałem się do tego od jakiegoś tygodnia. No więc... Słuchajcie, ja nie mam nic do Walentynek. W sensie do tego, że jest to Święto Zakochanych etc. Fakt taki, że patron dnia owego obejmuje swym niebiańskim czuwaniem również ludzi umysłowo szwankujących nie ma tu znaczenia, każdy zakochany bez wahania zaświadczy. Fajnie, że jest w kalendarzu takie święto. No bo skoro mamy Dzień Czarnego Kota, albo Dzień Placka Ziemniaczanego (my personal favourite), to czemu by rozmotylkowani i rozmotylkowane brzusznie nie mieli mieć? Problem polega na tym, że jak nadmieniono na wstępie, do samego dnia jest ponad czternaście dni jeszcze a machina marketingowa szaleje już na całego. Wpiszcie sobie w gugle "Walentynki", zobaczycie co Wam wyskoczy. Ano właśnie. Tu jest wampir pogrzebany. Reklamy. Marketing. Promocje. Lawina czerwonych serduszek, "imprez", dekorac