Jedno jest pewne - Cejrowskim to ja raczej nie zostanę.
W żadnym stopniu - światopoglądowo ani globtrotersko. Czemu? No bo: 1. Jestem lewakiem. 2. Dwie i pół godziny czekałem aż otworzą się bramy raju, znaczy się drzwi lotniska w Eindhoven. No bo, nie wiem czy wiecie, ale tamtejszy aeroport jest zamknięty od północy do wpół do piątej. I biada temu, kto przyjedzie w tym czasie, albowiem może uświerknąć na mrozie, dostać kosę pod żebro albo zejść na zawał. Nikt okiem nie mrugnie. A zagrzać się nie ma gdzie, bo najbliższe cokolwiek, znaczy się MacDonalds jest o godzinę marszu, w dodatku otwarty tylko do drugiej. Poza tym absolutnie nic. Zero jakiegokolwiek schronienia. Nawet miejsce dla palaczy jest osiatkowane, nie zabudowane. Wiem to od poznanego na posterunku Włocha, którego równo o północy wykopali na dwór. Zdążył zrobić dość dokładne rozpoznanie terenu, co przydało się i mnie i paru innym chłopakom, których spotkała ta sama niemiłość. Tyle dobrego, że fajna ekipa się zrobiła. Światowa - Włoch, Meksykanin, Norweg, Grek, afroniemiec