"Seks mnie nie łechce".


...::::::::::WARNING::::::::...
Wpis może zawierać treści uchodzące za skrajnie mizoginistyczne.
grozi też poparzeniem oczu kwasem ziejącym z zapisanych zdań, jest bowiem stricte subiektywny. Zachowaj więc kochany czytaczu odpowiedni dystans i jesli skrytykować raczysz, to w sposób kulturalny. Mam dzisiaj parszywy dzień.
Dziękuję pięknie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Tak mawiała swego czasu jedna moja znajoma z klasy z ogólniaka. Nie przypisywałbym temu stwierdzeniu jakiejś specjalnej głębi, ale od jakichś dwóch dni łazi mi to po głowie.



W sumie chyba coś w tym jest.

Żeby jasność była - dalej lubię seksy. Tylko jakby inaczej. W sensie nie że seksy dla samych seksów. Już nie.

Wiecie, miałem taki okres w swoim życiu, że myślałem w ten sposób. Nie angażować się, tylko mieć frajdę. Bez uczuć, pieprzenia o związkach etc.
Nie miałem szczęścia do długoterminowych relacji i po którejś z kolei stwierdziłem że sobie odbiję.


I co? Ano nic. Wychodzi na to, że od tego całego związkopieprzenia nie uciekniesz. Bo nawet jeśli założysz, że spotykasz się z dziewczyną na zasadzie bez zobowiązań i ona się na to pisze, to i tak po drodze pojawią się schody. I to z tylu kierunków, że jakbym zaczął wymieniać, to do końca kadencji obecnego naszego rządu bym nie zdążył. Zawsze coś się gdzieś wykolei, z mojej albo i nie z mojej winy, bez różnicy. Więc cały, w założeniu przyjemnościowo-bezstresowy akcent całej ustawki malowniczo i z pięknym hukiem trafia szlag. Jakieś ograniczenia, monopole, zawłaszczenia tylko dla siebie... Bez sensu.

W ogóle może mi coś wytłumaczycie. Bo kto wie, może ja jestem po prostu dureń i nie rozumiem...

Skoro ma być układ bez zobowiązań to znaczy że ani ja ani strona druga nie jesteśmy zobligowani do monogamii, right? W sensie ustawień default. Bo jeśli monogamia jest warunkiem regularnego i radosnego kopulowania i oboje na to się godzimy jako warunek umowy, to ja kumam.
Ale skoro nie ma o tym mowy, to znaczy że nie ma, right? No bo skoro bez, to bez. Czy nie?

Czy to ja jestem tak patologicznie prosty że tego nie kumam. Bo ile razy bym się na coś takiego umawiał, to wiecznie były jakieś afery o inne kobiety.

A czy ja robię aferę o innych niż ja gachów? No nie. Bo taki mamy deal. Więc jak to jest?


Enyłej, wniosek jest taki po jakimś czasie, że seksy dla seksów nie są fajne. Co mi z tego, że pójdę do wyra z ładną panną, skoro niczego między nami nie ma. Chcica sama w sobie, słuchajcie, nie wystarcza.

Przynajmniej dla mnie nie. Może inni tak umieją. Ja nie. Próbowałem tak. Wierzcie, próbowałem. I żeby było zabawniej wcale nie musiałem się wysilać. Ja. chodzący wór kompleksów i modelowy przykład wiecznego studenta i grzecznego, miłego i dobrego do porzygu chłopczyka. Taka aparycja, co poradzić (wiem, zmienić, wiem)?
Zagadywały i wciąż zagadują wcale atrakcyjne z wyglądu niewiasty. Aż dziw bierze jak miłe oku.

Tylko co z tego? Skoro poza wyglądem i chwilowym na tegoż widok odpływem krwi z mózgu w bardziej przyziemne ciała rejony nic nie ma?

Chcica mija (z reguły zanim do konsumpcji dojdzie, bo ja w Anglii, one w Pl, więc wiecie) jak sen jaki złoty i okazuje się że nie mam o czym z nimi gadać, nawet czysto po kumpelsku. Irytują mnie, działają na nerwy albo doprowadzają do szału z byle powodu. Choćby tym że nie mam chwili spokoju od nich, albo od ich pretensji że się nie odzywam. Albo że robię to nie dość entuzjastycznie.

Co, że jojczę? Fakt, brzmi trochę jak "Skarga umierającego"

Ach! Moj smętku, ma żałości!
Nie mogę się dowiedzieci,
Gdzie mam pirwy nocleg mieci,
Gdy dusza z ciała wyleci."

No ale to wszystko prawda. Same sytuacje z życia. Więc wiecie, można się zmęczyć.

Brakuje mi tego czegoś, wiecie? Tego łomotnięcia zmysłami o beton, kiedy rozmawiasz z Nią. Kiedy to, co i jak mówi czy pisze jest dla ciebie jak zastrzyk morfiny. Albo haust powietrza po za długim nurkowaniu. Cieszysz się każdym słowem, gestem czy czynem w Twoim kierunku wykonanym. I wiecznie ci mało. 

Za każdym razem, kiedy Ona jest blisko masz w głowie mały Wielki Wybuch. Za każdym razem. Kiedy do ciebie mówi. Albo pisze. 

Bo jesteście połączeni ze sobą. Mózgami, sercem, duszą, marzeniami czy choćby podejściem do życia, humorem, książkami, muzyką, filmami czy nawet tym co was różni.

Wyobraźcie sobie teraz co się dzieje kiedy z Nią idzie się do łóżka. Nie ważne czy ze zobowiązaniami czy bez, bo po prostu macie na swoim punkcie dzikiego zajoba i chcecie się ze sobą przespać.

"O kurwa!"

No właśnie. O kurwa.

Jest różnica, nie?

Komentarze

Popular Posts

Darwin nie miał racji.

This is not a show you are looking for, czyli "Punishera" recenzja nowego.

This is not the Punisher you're looking for, albo recka drugiego sezonu.