Czarny Piątek, albo co ty facecie wiesz o prawach kobiet?



Szczerze mówiąc, nie wiem nic. W sensie z prawnego punktu widzenia. Tyle, że nie o to w całym, sygnowanym na czarno i co jakiś czas ponawianym dymie w naszym kochanym Kaczystanie się rozchodzi.

Każdy, kto ma dostęp do jakichkolwiek mediów wie, o co. Or is it? Ano właśnie chyba nie do końca. 
Skąd to wiem? Ano stąd, że byłem krótki czas członkiem jednej grupy skupiającej niejako organizatorki owych protestów i zostałem z niej wylany bez słowa ostrzeżenia za wyrażanie poglądów będących nie po myśli administracji (albo dlatego, że jestem facetem i się wypowiadam. Nie wiem, feedbacku nie uświadczono).
I co się napatrzyłem tamój to moje, słuchajcie, w związku z czym jeden najjaskrawszy wniosek jest taki - największym wrogiem protestujących kobiet nie jest Kaczor z całym, podporządkowanym swojej kurduplowatej woli, aparatem państwa, wliczając w to organy ścigania których przedstawiciele leją sążną strugą cieczy fizjologicznej na marsze ONR-u, naziolskie hasła na murach Jasnej Góry i rozpierduchy w Dzień Niepodległości, ale za to bez krzty żenady wywlekają i usuwają siłą te z protestujących kobiet, które im nie leżą, ani też pomieniany ONR czy pani Kaja G. i cały "pro life" movement.

Wrogami kobiet odzianych na czarno są bowiem one same, niestety i było to widać przy poprzedniej akcji tego typu, kiedy po coming oucie Natalii Przybysz rozpętało się piekło na ziemi wśród zdawałoby się twardego i jednolitego babskiego ruszenia, a w tle rechot posła z Żoliborza się rozlegał..

Smutny to był widok, powiadam. Bo wyszło na to, że same dziewczyny nie wiedzą, czego bronią i o co walczą. Jedne były za utrzymaniem tzw. "kompromisu", drugie za rozszerzeniem prawa do samostanowienia o donoszeniu, bądź też nie. Tak samo jak o zachowanie prawa do badań prenatalnych. 

Niemniej jednak (żeby nie było tak smutno) wyszło na to, że i Jarosław, i cały nasz kochany, rozlany w tłuszczu i złocie episkopat na toruńskiej smyczy to kretyni takiego kalibru, że działa artylerii głównej pancernika Yamato (46 cm średnicy, największe jakie kiedykolwiek zamontowano na czymkolwiek) to odpustowe korkowce.

Dla ciekawskich poniżej fota pomnienianych armat:


Czemu? Ano bo najpierw w parlamencie uwalili obywatelski projekt wystawiony oddolnie ku zmianie istniejącego status quo a jakiś tydzień temu znowu wyskoczyli z tematem całkowitego zakazu, chcąc zrobić z nas drugi Salwador.
Wiecie, ja rozumiem, mieliśmy być drugą Irlandią, kapuję. Ale Salwador? Gdzie za poronienie dostaje się dziesięc lat mamra lekką ręką? Za poronienie?!
Ja jestem facetem (są świadkowie!), więc siłą rzeczy nie mam, nie miałem i nigdy mieć nie będę pojęcia o tym, co czuje kobieta tracąca dziecko. Ani zgwałcona, ani taka, która usłyszy, że to, co w sobie nosi, tylko z grubsza po porodzie będzie przypominać człowieka.
Nie wiem. Natura nie pozwala.

A mimo to szlag mnie ciężki trafia za każdym razem, kiedy nasi kochani rządzący (w większości faceci, do tego chamy i obleśne seksistowskie świnie) na zlecenie i pod dyktando kleru (jw plus fani młodych chłopców, dziewczynek i paru innych rzeczy) odwalają taki cyrk. Czemu? Pospieszam wyjaśnić. Aha, żeby było jasne - mam też na tyle oleju we łbie, żeby jakiekolwiek decyzje finalne zostawić kobietom, samemu dając jedynie moralne i jeśli trzeba, ramienne oparcie. Nie tak jak ci wyżej wymienieni.

Z racji faktu, że jestem teraz za granicą, nie mogłem aktywnie wziąć udziału w protestach, co mnie osobiście boli. Wiecie dlaczego? Bo jestem chłop prosty, wychowany w duchu rozróżnienia dobra i zła, w duchu równości, prawa do wyboru i prawa do odpowiedniego traktowania bez względu na orientację seksualną, płeć czy poglądy (z pominięciem ultra radykalnych ale to jest chyba jasne). Oraz szacunku dla kobiet.

I mimo, że jestem mężczyzną tylko, zawsze będę za Czarnymi Protestami. Będę popierał feminizm i równość płci, orientacji czy wyznania. Zawsze będę za ruchami, które wyciągają na ulice setki tysięcy ludzi coraz bardziej wkurwionych na to, że chce się im nałożyć chomąto, które datę przydatności straciło dobre kilkaset lat temu, na to że chce się im wpierać ciężki kit, i na to, że ktoś kto nie ma pojęcia o przedmiocie całego sporu, robi się na eksperta i znawcę, wydając wyroki odgórnie, do tego z miną w stylu: "Macie.robić co każę i basta!"

A taki chuj Wacław. 
I dobrze było widzieć, że pomimo tego, o czym rozwlekle wspomniałem na początku, weekendowe manify aktualne nie dość że wyciągnęły na ulicę jeszcze więcej ludzi, to ci ludzie zaczęli pokazywać pazur. Skończyło się cackanie w białych rękawiczkach a zaczyna mordobicie na sloganowe noże. I to jest dobre, w mojej prywatnej opinii, bo zawsze uważałem i uważać będę, że z idiotami i patologią pokroju biskupów i partii rządzącej nie wolno się cackać. To nic nie da, bo kreatury tego typu mają zbyt wielki deficyt szarych komórek, żeby odpowiednio na tak subtelne treści zareagować. Z nimi trzeba twardo, bez dawania pardonu i zmiłowania. Uwierzcie, wiem co mówię, znam ten typ aż za dobrze.

Powtarzam, jako facet bladego pojęcia o aborcji jako takiej nie mam i mieć nie będę. Ale wiem już co to znaczy mieć wybór i jak to sakramencko wqrwia, kiedy ktoś chce ci ten wybór zabrać.
A o to właśnie w CzP chodzi. O zachowanie i rozszerzenie prawa do podejmowania wyboru w zgodzie z własnym sumieniem. Bo na mój miałki rozum sam fakt, że aborcja byłaby legalna, nie oznacza że nagle wszystkie kobiety jak jedna rzekłyby do swych samców: "Pies trącał tabsy/gumy etc, gzimy się radośnie bez ku większej radości, a co będzie to się wyskrobie!".
No serio, trzeba mieć srogi lej po bombie w czaszce, żeby brać coś takiego na poważnie jako ewentualność. Mówiąc prościej - tak się nigdy nie stanie. Po prostu.
Chodzi o to, że w takim wypadku mogłyby same podjąć wybór, jakikolwiek by on nie był. I potem na sumienie swoje przyjąć skutki owego bez bycia stygmatyzowaną społecznie i wsadzaną za ów do ciupy.

Mamy dwudziesty pierwszy wiek, do diabła. W związku z tym niech każdy żyje i postępuje jak mu się podoba. I niech wierzy w co chce, tylko niech da tą samą wolność innym.

Psiakrew, mógłbym tak jeszcze długo, ale starczy chyba bo się straszny bełkot z tego robi. Klechów rozsmaruję innym razem, bo to temat na długi i bardzo osobisty wpis.

Na fajrant powiem tylko jedno - brawo, dziewczyny. Świetna robota. Dałyście solidnie do pieca i trzymam kciuki, żeby ten ogień rósł i nie wygasał.

#TheirBodytheirChoice, do ladacznicy biedy!

Komentarze

Popular Posts

Darwin nie miał racji.

This is not the Punisher you're looking for, albo recka drugiego sezonu.

This is not a show you are looking for, czyli "Punishera" recenzja nowego.